sobota, 21 marca 2015

List (2004 r.)

Kiedyś napisałam krótki artykuł na konkurs do czasopisma "Nasze Inspiracje" w formie listu do mojej córki, oto on:
   "Moja kochana Córeczko!
   To niesamowite, ja taka mała osóbka wpływa na czyjeś życie. Jak bardzo zmienia sposób myślenia kobiety, która staje się mamą. Od kiedy mogłam Cię trzymać na rękach, karmić, uśmiechać do Ciebie i rozmawiać z Tobą, moje życie nabrało pełni. Nie wyobrażam sobie, by miało Cię nie być. Twoja pogodna buzia wniosła tyle słońca i radości do naszego domu. 
   Pierwsze spojrzenie na Ciebie wywoływało w oczach wszystkich domowników łzy, łzy szczęścia! Wszyscy wreszcie odetchnęli z ulgą, że oto - po tylu problemach z ciążą, niepokojach, czy wszystko się powiedzie, modlitwach we łzach - jesteś! cała i zdrowa!
   Masz już prawie 3 latka, a wciąż cud Twego przyjścia na ten świat mnie porusza. Wiem, bywają ciężkie chwile. Czasem płaczę w bezsilności, że coś powiedziałam, że coś zrobiłam nie tak, że brak mi mądrości w jakiejś sytuacji... Jednak Bóg wiedział, jak Cię stworzyć, byś wynagradzała wszelkie trudne chwile. Sposób, w jaki się uśmiechasz, jak do mnie przytulasz, Twoje słodkie: "Psiepjasiam, Mamusiu", "Kocham Cię, Mamusiu", "Uśmiechnij się do mnie" - wystarcza, bym znów miała nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Dzięki temu "dostaję skrzydeł" i pragnę iść przez życie tak, byś Ty, patrząc na mnie, mogła kiedyś jak najmądrzej przeżyć swoje.

   Wciąż zadziwia mnie, jak szybko potrafisz wyczuć moje nastroje, jak trafnie oceniasz sytuację lub mówisz coś, co mnie i Tatusia wprawia w zdumienie, osłupienie lub wywołuje śmiech aż do łez. Choćby ostatnio przy jedzeniu, gdy pomodliłaś się swoją dziecięcą modlitwą: "Dziękujemy, Panie Boze, za to pyśne jedzonko. Amen", wpatrując się w talerz, powiedziałaś z przejęciem: "Smacnego, Panie Boze" my z Tatusiem mało nie pospadaliśmy z krzeseł!
   Tak, bywają takie chwile, nawet bardzo często, ale jest też czasami tak, że wydaje mi się niemożliwe, byś Ty już tak wiele rozumiała, przecież jesteś jeszcze taka malutka. Przy tym tak dużo mogę się od Ciebie nauczyć, moje Słonko. 
Czasem ciąży mi świadomość, ilu rzeczy nam brakuje, ile wydatków, opłat nas czeka, jak szybko wszystko drożeje. Ale Ty coś mi uświadomiłaś. Ty jesteś najszczęśliwsza, gdy jesteśmy wszyscy razem w domu, gdy możemy razem bawić się i przytulać. Nie domagasz się różnych nowych rzeczy, nie robisz awantur w sklepie - ja chcę to, czy tamto - jakbyś nie miała jeszcze żadnych pragnień. Oprócz jednego - byśmy Cię kochali. Tak bardzo chcesz czuć i widzieć, że jesteś kochana. A ja jestem po to, by tę miłość Ci dawać, jesteś przecież moim najwspanialszym darem od Boga. Obudziłaś we mnie zupełnie nowy obszar miłości, otworzyłaś jakąś furtkę w moim sercu, o której istnieniu nie miałam pojęcia, póki nie zostałam mamą.
   Teraz oglądając film lub czytając książkę poruszają mnie wszelkie sytuacje relacji mama - dziecko, wywołując głębokie wzruszenie. Kiedyś tak nie było. Ty to sprawiłaś. Dopiero teraz mogę sobie wyobrazić, jak bardzo krwawiło serce Boga, gdy Jego Syn szedł na krzyż. Dla nas ludzi jest to bardzo trudne, wręcz niemożliwe, tak poświęcić ukochane dziecko, by ratować innych.
   Tak bardzo Cię kocham, moja Córciu! Myślę jednak, że dzięki tej miłości uczę się również kochać Boga i rozumieć, co On czuje względem nas, szczególnie wtedy, gdy jesteśmy "niegrzeczni" i On musi ukarać nas dla naszego dobra.
To wszystko nabrało dla mnie nowego znaczenia, od kiedy Ty, Kochanie, jesteś ze mną. Tak wiele jeszcze możemy się od siebie nauczyć. I jestem wdzięczna Bogu, że są takie małe rzeczy, drobiazgi, które mogą mnie poruszyć mimo codziennych trosk. Jednym z takich "drobiazgów", ale jakże ważnym, jesteś Ty, moja mała Kruszynko!
   Twoja kochająca Mama".



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz